Nawet powietrze się zatrzymało.
Uchylone okno nie przewodzi
jego westchnień.
Bezsenne godziny wydłużają się.
Zegar napierdala, żołądek wije,
więc odliczam te czerwone
cyferki na wysłużonym budziku.
Tu radio - audycja miniona.
Dziś dedykuję ci biały wiersz.
A potem znów następuje cisza
- cisza i zgrzytanie zębami.
Szczur zdechł, myszy nie biegają.
Noc kolejna - noc naga i uboga.
Grudzień zbliża się krokiem
tak pewnym, jak nigdy dotąd
- będzie dźwięczeć w głowie.
Kurwa! Jak ja tego nie lubię.
Czekam. Niech słońce sieje już
barwne kwiaty i wysokie zboże.
Niech mocą pachnie rosa i miód.
Boję się, że nie sięgnę poranka,
że ciemność nie odejdzie nigdy.
Czas zgasł. Chleb nie pachnie
natchnionym kobiecym ciałem.
Czerstwy, a na nim szara pleśń.
15 listopad 2022
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz