środa, 10 września 2025

Jesteś Bogiem

                                    (dla Ewy)

Nigdy bym tego nie przewidział.
Powiedziałbym, że to się stanie na Kadzielni,
na Wietrzni, na którą Cię nie zabrałem,
ale tej wieży nawet nie planowałem.

Tam jest Skarżysko, a tam chyba Ostrowiec
- pamiętasz?


Do tej pory nie zapamiętałem 
znaków z za Twojej pupy,
których próbowałaś mnie nauczyć.
Ale zapamiętałem smak i zapach
zalewu na Umerze
- pamiętam jak przełknęłaś ślinę. 

Nie pierwszą, i nie popełniliśmy błędów.

Dopilnowałaś tego, choć bardzo chciałem 
liczyć każde Twoje bicie serca
i oddychać Twoim oddechem.

Tyle lat musiałem przeżyć, by docenić 
jedną chwilę.- obrazek z Chęcin.
Kwiaty na tych schodach, które zauważyłaś.

Nie jestem wierzący - nikt mnie do tego
nie przekona, ale Jesteś Bogiem.
Chwilą, dla której tyle lat warto było
to wszystko znosić. 

Napisałem ten wiersz dla Ciebie.

10 wrzesień 2025

niedziela, 17 sierpnia 2025

Wczoraj

              (dla Ewy)

Stłukłem szkło, nie w tej godzinie,
w której to przynosi szczęście.


Nie wrócę do śniadań - jak zwykle
kawę wypiję na czczo,
i spojrzę w ekran czekając na słowo.

No dobra - zostałem na kolanach,,
jak bym mógł chcieć wstać,
spojrzeć w lustro, dłonie dotknąć.

Trzeba iść - osobno, bo inaczej niczego
nowego nie zbuduję… 


Słowo "przepraszam" nie wystarczy.

Zostały tylko zdjęcia, smak ust
i miejsc których nie udało mi się pocałować.


16-17 sie. 2025

niedziela, 10 sierpnia 2025

Paproć z prawdziwego lasu

                                                                           (dla Ewy)

Zegar wybił kolejną minutę - inną.
Kartka jest czysta, jak łzy,
                          które scałowałem.


Drzewa, wiewiórka, co nam drogę 
przebiegła na drzewo uciekając.
Koń, co zniknęła by go pogłaskać.

Jak inna, jak różna, jak leśna paproć
obok kwiatu lotosu… 
Jak ogień obok wypalonego węgla. 

Gniotę stare kartki, bo chcę napisać
                                     nowy wiersz.

Chcę na własnych dłoniach nosić 
serce, które los dał mi w niespodziance
i chcę nie odrywać się od ust,
co tak smakują. Bo drugich takich nie ma.

Dłonie i oczy mógłbym całować każdego 
poranka… I wieczorem - przed snem.

Boże - coś Ty ponoć patronem miłości,
daj mi Ją tulić w ramionach , a ja
będę Jej twardym fundamentem.

Morze nie musi być lądem - przejdziemy
                                                  po wodzie.


10 sierpień 2025

niedziela, 4 maja 2025

Beton, stal i szkło

                                   (w podziękowaniu za inspirację, dla J.W.)

Stare pióro, nie wyda z siebie nawet kropli krwi,
ołówek niezatemperowany, kartka blada.

A jednak wróciwszy do domu,
mając w głowie smutne twarze smutnych ludzi,
karty kredytowe przykładane do terminali,
by kupić drugą butelkę rozkoszy za pół ceny.

Nikt już nawet nie zauważa, że kwitną bzy, jaśmin,
jabłonie i kasztany, że zieleń rodzi się z brązu.
Jakiż to kowal nad tym wszystkim czuwa?
Jaki bóg? Żydowski, czy uchodźca zza morza,
co przypłynął na tratwie i pokonał mur kolczasty?

Specjalista od marketingu, by świat nie był szary.

Malowałem kiedyś świat kolorowymi kredkami,
tapety kleiłem do niemego betonu.
Dziś kredki kupiłem synowi na urodziny,
lecz on woli szkic węglem i grafitem - niemy,
acz pełen niewyzwolonego krzyku,
gdy ostrze stali rozcina aksamitne poszycie.

W wolny majowy dzień tłumy ciągną się szlakiem,
nie znając imienia drzewa, pod którym szukają cienia
i nie wiedząc jakiż to ptak przelatując ich osrał.
Ważne, że rodzinne selfie znalazło się w internecie,
na jednym z portali społecznościowych.

Smutni, bo w dzień świąteczny pozamykano galerie,
bo z dzieckiem nie wyjdą do lasu, podziwiać wiewiórki.
Bo kleszcze, bo borelioza i wściekłe lisy - czyhają.

Kurwa. Boże - magiku - rozhuśtaj ten świat z betonu,
okryj płaszczem oceanu i przypomnij jak się płynie.


04 maj 2025