Pan Bóg stworzył mężczyznę, diabła i kobietę.
Potem uznał, że jest zmęczony i pozostawił ich sobie.
Leżę pod oparem słów jak nastoletnia prostytutka
o jędrnych piersiach, z rozdartym brzuchem.
Pozwalam się penetrować, dotykać palcom widowni,
nie mając przyjemności z poczucia grzechu w sobie -
kropli cielęcego białka zawiązującego się w węzeł.
Każdy z lekarzy zabiera coś dla siebie,
pozostawiając tylko wyssane skórki i plewy
soczystych niegdyś owoców i mówi:
A teraz pisz mała, pisz...
Co mam kurwa pisać?!
Zostały już tylko wspomnienia z czasów
gdy z ulic zbierałem kamyki i budowałem z nich pałace,
gdy ziarenka prawd znalezionych układały się w mandalę,
dając poczucie sensu, znaczenia i rozmyły się...
Jednym pstryknięciem pozornie udanego medycznego zabiegu.
Odtąd jesteś mężczyzną i kobietą.
Współczesne szosy są takie czarne i tylko ta biała kreska
pojawia się i znika, prowadząc do punktu,
w którym przyjdzie się zatrzymać,
nie będąc już nawet kropką ostatniego wersu.
Piersi zwiędną po wykarmieniu ostatniego dziecka,
zwisną bezmlecznie, zakrywając blizny związków
z czytelnikiem. Żebra złożą w kopertę i wsadzą
pomiędzy kamienie ściany płaczu,
udając symboliczny gest, by zapomnieć na zawsze.
3 lipiec 2011
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz