Zostały już tylko wspomnienia z czasów
gdy z ulic zbierałem kamyki i budowałem z nich pałace,
gdy ziarenka prawd znalezionych układały się w mandalę,
dając poczucie sensu, znaczenia i rozmyły się...*
Bo jest jak z tym wierszem, który tworzę, tracę
i na nogi znów muszę wstać.
Po blisko pięćdziesięciu latach wybudowałem swój dom.
Z okien widać górę niegdyś wyklętych czarownic,
a na komodzie Bałtyk, frytki i zimne piwo - w ramce.
Wróć.
Rozmyły się. Zostały kadzidełka i mnich - sam,
bez towarzysza z Indii.
Wędrówki z poczuciem sensu na ośnieżony szczyt
i doliną krętego potoku mącone obelgami
konającego ducha.
Rozmyły się...
Wygrał, zostawiając ślad na lewej stronie serca
i panoszy się z moją dłonią w dłoni na plaży, w lesie,
Nie rozumiejąc o czym szumi seria spienionych fal.
Byłem nieopodal pierwszy, gdy woda zalewała Gdańsk.
Piłem wódkę i spałem na poetyckiej antresoli.
Widziałem jantary wielkości garści, co miały w sobie
więcej prawdy, niż książka, która prawi o Bogu
- nie śmiałem ich nawet dotknąć, by wziąć co nie moje.
W końcu jeden zabrałem, by przyozdobić nim dom.
Teraz mam cztery puste ściany, czarne świece na ołtarzu
i zegar w równie czarnej ramce, co odlicza czas od chwili,
gdy rzeczywistość stała się już tylko wspomnieniami.
__________________________
* "Hybrydy zdarzeń: Metamorfoza" 03 lip. 2011
30 sierpień 2022
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz