mam w swoich dłoniach niszczycielski żywioł
na którego relikwiach uczyć się będą pokolenia młodych bogów
upiłem się kawałkiem siebie
i bezwładnie wylałem szczątki cienia na papier
jak wiele można przedstawić
czarną farbą na białym płótnie
czy to nie podobna sztuka
do tańca na wysokiej linie
ognie spomiędzy palców spopielają resztki życia
układają się w kolejne wersy
strofy
kolumny z głowicami
bazami pod stopy nieśmiertelnego pomnika
tańczę na placu artystów
widownia klaszcze kiedy rozkładam wachlarze
obracam kręcę zawijam
i chowam by wypłynęły palców ustami
nie boję się ognia który mnie
wypalił
spalił
rozpalił
rodząc grunt pod niemowlęce stopy
nie boję się iskry i alkoholu
odbierającego rozum
i decydującego o krzywej utraty równowagi
nie boję się milionów słów
pływających po ścianach celi
BO JESTEM NIMI
boję się ciszy żrącej kolana pomnika
głodu karmionego kamieniami
codziennego wypada bo wypada
NIE WYPADA NIC
tańczyć chcę z ogniem aż będzie mną
a ja cieniem który właśnie rozświetlasz wzrokiem
2007
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz