zostaw ją na wierzchu
Zegar gubi najpiękniejsze ułamki snów,
śpieszy, by nie móc spamiętać
zdań, słów, przecinków, dotyku
i ciepła oddechu. Został ślad.
Czuję delikatne mrowienie na policzku.
Krople na szybach okien
są jedynym dowodem twojej obecności.
Dzień zwolnił. Toczy się jak tęga skała.
Piszę cię pokaleczonymi dłońmi,
które nocą obmywałaś wytrawnym winem.
Rany nie goją się nigdy. Niech lśnią.
Obłudni ludzie mieszają w głowie. Echo
nie pozwala iść po rozpalonych węglach.
Po lewej wczoraj, po prawej jutro,
jak jutowe żeglarskie liny.
Kolejny pierdolony dzień życia.