sobota, 25 grudnia 2021

Jutro 23:40

My już jesteśmy razem,
reszta to tylko formalności.
Numer skrytki pocztowej,
drzewo za oknem i ptak
siadający na parapecie
co dnia, o tej samej porze.

Mapę można złożyć,
przybliżając do siebie
odległe rejony, miasta,
ulice z trudnymi nazwami
i twarze gotowe pocałunku.

Podróż jest jednym z znaków
w wielkim alfabecie,
jakiego przyjdzie nam używać.

My już jesteśmy razem,
reszta to tylko formalności.
Jedna walizka wspomnień
i koperta z niedokończonym
aktem notarialnym na jutro.

Pociąg z peronu czwartego
- godzina dwudziesta trzecia,
minut chyba czterdzieści,
a kilka godzin później...

Dokończysz własny wiersz.


25 grudzień 2021

czwartek, 16 grudnia 2021

W blasku

Miało już nie być kawy,
orientalnych ziół, świec,
kadzidełek i blasku
polarnej zorzy nocą.

Nowych dat w kalendarzu
do zapamiętania,
i cudzej bielizny splątanej
z moimi ciuchami.

Nie patrzyłem w fusy
na dnie filiżanki.

Kolację jadałem sam,
słuchając ględzenia
bohaterów filmu akcji.

Miało już nie być kawy,
ust, dłoni splecionych
i przegadanych nocy.

Listy napisały się same,
nie pytając nas o zgodę.


15-16 grudzień 2021

piątek, 3 grudnia 2021

Trzy świece i cztery ściany

Wiatr układa białe płatki
na niespełnionych planach.
Noc wkrada się w granice
trwającego jeszcze dnia.

Stary gniewny Bóg
nie spowiada się z win
i z grzechów popełnionych
w naiwnej namiętności.

Młody pozostaje w cieniu
wszechobecnego ojca,
póki czas się nie zatrzyma,
by mógł z kolan wstać.

Miód, mak, czerwone wino
i równie krwisty barszcz.
Trzy świece i cztery ściany.

Wiatr układa białe płatki
na niespełnionych planach.
Niczym bielizna skrywa
pola bitwy i oazy radości.

Tatuaże tylko pozornie
maskują głębokie blizny
wygrawerowane w satynie,
jedwabiu i twardej stali.

Deszcz nie zmywa ran
czystą poświęconą wodą.
W ustach wciąż pozostaje
zimny, metaliczny smak.

Dwóch stopni zabrakło,
by zamarzła ostatnia kropla
wiary w lepszy układ dnia.

I nie budź mnie, nim płatki
nie rozejdą się w ziemi
pod kwitnącymi kwiatami.


02-03 grudzień 2021

niedziela, 21 listopada 2021

Jeszcze ten jeden raz

Zegar nie odpowie na pytania,
nie cofnie żadnej z chwil.

Lokomotywy nie wrócą
na dawno rozebrane torowiska.
Zresztą, kto by je pamiętał?

Piętrowe wagony, dworce
i ciemne karmelowe piwo.

Jutro - nie będzie już takie samo.

Hałdy pozieleniały, a kopalnie
- zalane w trupa poszły spać.

Wiosno, co tańczysz rankiem,
w lekkiej, śnieżnej sukni.
Coś kroplą rosy, obmywającą
zmęczone pracą dłonie.

Zagraj, jeszcze ten jeden raz,

przy kielichu nektaru kwiatu
rumianku, szałwii i mlecza.

Zegar nie odpowie na pytania.
Bosą stopą po kamienistej ziemi
zmusza iść, choć kolana pękają.

Niech więc podążam - w oparach
przychylnego różanego wiatru.

21 listopad 2021

czwartek, 11 listopada 2021

Myśli rozdarte

Cisza odbija się od ścian,
nieme echo gada i gada.

Wyjdź i zamknij drzwi!

Minione i niezapomniane
obrazy pęcznieją w głowie.
Myśli rozdarte...
Rozkładają się na brzegu.

Złodziej snów nie daruje
nawet jednej z nocy.
Światełka to nie gwiazdy,
ale dopalające się znicze.

Czysty jest tylko papier,
czekający na tatuaże.

Cisza odbija się od ścian,
nieme echo…
Nawet wiatr stracił chęć
strącania liści z drzew.

Błazen zasnął na tronie
obalonego cesarza,
magik na ołtarzu,
wino i czerstwy chleb.

Gdzie jesteś księżniczko,
którą nosić bym chciał
w pokaleczonym sercu?

Wierzba za oknem śni,
jodła pnie się ku niebu,
a brzoza pochyliła się
w stronę moich słów.

11 listopad 2021

poniedziałek, 1 listopada 2021

Mała improwizacja

Tej jesieni nie słucham
już śpiewu dzikiej róży,
opowieści czarnego bzu
i bajek różowego grona.

Nawet słońce zgłupiało,
nocą malując obrazy.
Księżyc stracił blask.

Świt blady jak pośladki
zwariowanej gówniary.

Wróble i sikorki milczą
jak nigdy do tej pory,
pochowane w liściach
czerwono-złotej brzozy.

Małe ognie - dusze nad
zapomnianymi grobami.

Kto pamięta Biesłan,
albo teatr na Dubrowce?
Szaleństwo jak na Utoyi.

Pierdolony Tupolew
i dwie wieże Tolkiena.

Tej jesieni nie słucham
już śpiewu dzikiej róży,
jęczmień, żyto i łzy.

Słońce, lekki wiatr

i młode twarde piersi
w starym pamiętniku.

31 październik - 01 listopad 2021

sobota, 23 października 2021

Brunatno-błękitne błoto

Dym szczypie w oczy,
popiół zasłania ostatnie
ślady minionego dnia.

Ocean się cofnął,
by wrócić wielką falą,
gdy w swoje żagle
złapie ciepły wiatr.

Nowe pergaminy, stół
na nowym lądzie
i słowa w nowym języku.

By jutro znów być dnem
ciężkiej, zimnej wody.

Dym szczypie w oczy,
ogień pożarł nadzieję.

Uśmiech - tak odległy,
jak dotyk ust, powiew
i tektoniczne drżenie.

Wulkan zgrzyta zębami.
W oczach trzyma łzy,
a w garści pierdolnięcie,
którego nie uwolni.

Czas się zatrzymał,
drogowskazy wyblakły,
niebo zmieszało z ziemią.

Brunatno-błękitne błoto,
oliwa, sól i pieprz.

Czarny jest już tylko tekst
na bezbarwnej kartce
niewidzialnego kalendarza.

23 październik 2021

niedziela, 17 października 2021

Jesienne wspomnienie lata

W oczach wiatr, deszcz,
a nawet burzliwe gradobicie,
w sercu sen nieskończony.

Słowa pozostają słowami
- jak każdy łyk powietrza.

A wiesz jak smakują dłonie
dotykające gołych piersi,
usta wędrujące poniżej bioder?

Jaką jest noc, gdy uwolnisz
ją zza ciężkiej kotary gapiów?

Jaki jest poranek obok?

Kawa - gorzka jak grzechy,
których nigdy nie popełniłaś?

Wróć mała… Nie śnij, bądź.

Wiersz? Zbieranina liter
poukładanych w słowa…
Jak list poety do kochanki.

Nie zostaniemy na tym.

Drżyj dotykana pocałunkami
na krawędzi obojczyka,
żeber i… - tego nie napiszę.

Dziś Alaska, jutro Ural,
a jeśli wolisz - Syberia.
Jezioro Wiktorii zostawmy
na te piękniejsze z dni,

gdy powiesz mi skąd
płynie Nil i jakie ma imiona,
jakie lądy i kraje uzależnił
od swoich kaprysów.

Ale geografia pójdzie w
zapomnienie, gdy fizyka,
gdy chemia - jak w szkole.

Pożycz mi długopis, a ja
pożyczę ci wieczne pióro.

Dom, nowy dom
- nigdy go nie namalujemy.

Masz swoje pamiętniki
horrory i taśmy prawdy,
masz styl i ciało którego
moje ręce nigdy nie dotkną.

I nie ważne ile pokonałem
szczytów, skał i upadków.

Wróćmy do wzniesień,
po których usta mogą
bezwstydnie wędrować.

Jest dolina zmysłów,
tam gdzie nie wolno
i gdzie należy…

Wybieram dołeczki
- wszelkie, nie inaczej

Pomiędzy żebrami
i poniżej...
Tam gdzie lubisz.

Odpisz wierszem,
bo inaczej nie możesz.

Małe / wielkie słowo,
tekst w którym skryłem
wiele kolorowych myśli.

W oczach wiatr, deszcz,
tornado, co nie daje spać.
Jesień - liście opadają.

Za daleko, za daleko
by ułożyć domek z kart.

Pustynia okryła sfinksa
ziarnami drobnego piasku,
liście skryły powiew lata.

Został tylko szept i wiatr.
16-18 październik 2021

piątek, 1 października 2021

Cynamon

Co dnia pokonuję sześć kilometrów myśli
tak w jedną, jak i drugą stronę.
Pragnienia, marzenia i zawody.

Aleja pozbawiona sensu. Aleja gwiazd.

Nie ma wódki, która mogłaby to naprawić,
nie ma wina, bo to pije się we dwoje.

Zabrakło piersi wyrastającej z ciała,,
ust i włosów, gdzie mógłbym się utopić.

Czekam jak ten pies ze schroniska,
aż ktoś mnie stąd zabierze.
Z oczu patrzy tylko mała łza.

Szaleństwa - zrywania majtek z ciała,
pocałunków gdzie popadnie
i tego zwariowanego oddechu.

Snu spokojnego zabrakło.

A za oknem kolejny dzień prosi o życie
i jak mam mu odpowiedzieć?

Wiersz piszę tylko. Ten wiersz,
ten który czytasz teraz głupia cipko.

Szelest za oknem, który właśnie słyszysz,
to ostatnia szansa, którą zmarnowałaś
- ucieka, a co miała zrobić innego?

01 październik 2021

środa, 22 września 2021

Meteopatia

Prognozy pogody są sprzeczne
z obrazem namalowanym
na martwej szybie okna.

Słony deszcz wgryza się
w korzenie jeszcze zielonej trawy.

Granice zostają nietknięte,
ocean - spokojny, morze - martwe.
Tak jak tego oczekiwałaś
od samego początku gry
na niepojętym instrumencie.

Stare rewolwery strzelają głośniej
- czarny proch, jak sól i pieprz,
boleśnie doprawia głębokie rany.

Prawda ma siwe włosy
i plastikowe zęby,
i nie ma nic wspólnego z gówniarą
- blaskiem tańczącym pod promieniami,
którym udało się przebić
przez mgłę i ciężkie jesienne chmury.

Zrozumieć nie mogę,
skąd miłość do jesiennych wierszy
- wilgoć, ziąb i pierdolony dreszcz.


22 wrzesień 2021

sobota, 18 września 2021

Gorzka prawda

Nie słychać już śpiewu ptaków,
które zwiastowały poranek
i nadzieję na szczery pocałunek.

Jedna filiżanka mocnej kawy
na małym stoliku,
tuż przy łóżku.
W tle - film na ekranie,
którego nie rozumiem,
bo mam bałagan w głowie.

Deszcz wygrywa na parapecie
sobie znane melodie.
Nie próbuję sobie przypomnieć,
ale już je kiedyś słyszałem.

Kawa zbyt szybko stygnie,
by unieść aromat,
osiąść kroplą na szkle
i wtopić się na stałe
w przestrzeń czterech ścian.

To zaledwie kilka minut
na tarczy wiecznego zegara,
gdy serce naturalnie biło.

Zapach rozwiał wiatr.


16-18 wrzesień 2021

poniedziałek, 13 września 2021

Nie mogę inaczej

Topole przygotowują się do snu,
liśćmi przykryły korzenie.
Ogień w ognisku zgasł, został żar.

Jest taka kładka nad drogą,
którą mijam co dnia
i przystanek autobusowy - pusty.

Późny wieczór w wielkim mieście.

Jestem ja i ty - gdzieś daleko,
ocean pomiędzy nami.

Z kamieni na Wietrzni i Kadzielni
można sczytać czas i chwile.
Długo by opowiadać…

Tam był dzień, tam była noc.

Teraz jesteś na ostrzu noża
i jest wiersz, który właśnie piszę.

Wiesz, że to nie ma końca?

Drzewa się przewrócą, kamienie
zmieszają uciekający moment.

Bóg się odwrócił, sen wzbudził.

Kawa zawsze smakuje inaczej,
po nocy zostaje kac i…
Puste miejsce obok - jak zawsze.

Meteor spadnie z nieba dla ciebie
- mój nie doleciał..

A słońce? Z tęczą w kroplach potu
wzejdzie na horyzoncie,
by namalować nowy dzień.


11-13 wrzesień 2021

poniedziałek, 6 września 2021

Grzech zaniechania

Boisz się? Strach jest jak wytrawne wino
- mąci w głowie i najlepiej smakuje
w kombinacji z odważnymi decyzjami.
*

Jesteś jak kropla rosy, która czasem
osiada na krawędzi dłoni,
by później ulecieć z powiewem wiatru.

Nie mam pogodynki,
przewidującej kobiece nastroje,
nie znam też algorytmów,
z których mógłbym cokolwiek wyliczyć.

Prawdzie nie zaprzeczyło żadne z nas.

Naucz mnie kroków tańca,
wciągnij w wir, głęboko pod poziom
nieodkrytego dotąd oceanu.

Wprowadź do snów, które mogą być nasze
i zaproś poniżej bioder, gdzie ustami
podpiszę akt wzajemnej przynależności.

Boisz się? Więc dlaczego krew niesie ogień
w palce, wargi, piersi i granice rozsądku?

Wstań, rozbij milczenie o kamień
nie przyjmujący już śladów stóp
i nago przed zwierciadłem zapytaj,
jak długo jeszcze możesz uciekać
od promieni najbliższej z gwiazd.

__________________________
* "Wojna jest tylko alegorią tworzenia" 02 maj 2015

06 wrzesień 2021

sobota, 4 września 2021

Godziny coraz dłuższe

                                                 (z dedykacją dla E. Ch.)

mogę spodziewać się wszystkiego
tylko nieobecność mierzy wzrokiem

Emilia Chmielecka - "nie zostawiłeś śladu na skórze" - 2021


Nawarzyliśmy kociołek zmyślnego gulaszu,
ty wrzuciłaś wędlinę, paprykę i inne kolory
ja doprawiłem imbirem, gałką, a nawet piwem.

Jeszcze tylko sól, pieprz i… - dobra
- inni nie muszą znać naszych tajemnic.

Widzisz tę szafkę po prawej? Jest Twoja,
tak samo jak te skoroszyty pod biurkiem,
w których znajdziesz skrywane sekrety.

Nie bój się drzew, które tak nisko się kłaniają,
ani szelestu ich liści, gdzie…
- tego też pisać nie muszę, bo po co?

Zrozumieć? A czy pozwoliłaś zrozumieć siebie?

Czy nie lepiej, byśmy uparcie odkrywali się
do usranej śmierci? I w tej ostatniej chwili
powiedzieli sobie prawdę pełną miłości?

Zobacz jak piękne są te linie na dłoniach
- ile w nich nas, chwilami razem, chwilami
na dwóch przeciwnych horyzontach.

Licho nie śpi, ale nas wykłuwał
najlepszy kamieniarz, jakiego Bóg zatrudnił
- taka skała czasem drży, ale nigdy nie pęka.

Wiem. Też się obawiam wszystkiego.

Hieny i sępy czekają na potknięcia,
ale przecież nawet w ciszy słyszymy głosy.

Nie musisz odpowiadać, sczytam to
spomiędzy dojrzałych jędrnych piersi,
niżej i wśród (póki co) odległych gwiazd.


04 wrresień 2021

Stacja nr 47

Martwy Indianin siedzi na krawężniku,
patrzy w oczy i się śmieje,
a ja wciąż trzymam ten pierdolony świat,
mimo iż łokcie bolą i pękają kolana.

W przeciwieństwie do Jima,
nie przejąłem jego duszy
- jest raczej przypisanym aniołem stróżem.

Podobnie jak kawa - nie pozwala zasnąć.
Mógłbym się przecież nie obudzić,
a dzieci nie są jeszcze na to gotowe.

W źródle światła leży kobieta, ukrzyżowana
na MOIM marmurze, z dłońmi przybitymi słowem.
*

Mimo tylu lat, wciąż w tym samym miejscu.
Bursztyn, szkło i zwierciadła,
w które nie mam już odwagi patrzeć
- obraz ten sam, okraszony tylko siwym włosem.

WIĘDNIE NAWET WODA.*

Jesienią ptaki odlatują do ciepłych krajów,
a piękną poezję przysypuje się garścią ziemi.
Z każdym rokiem tablic w bibliotece przybywa.

Już nie rozumiem czerwonoskóry bracie,
za co mógłbym ci jeszcze dziękować.
Orano mną mać czarnego złota
i orze się świętokrzyskie kamienie.

Znikają przestrzenie, w których mogłem tańczyć,
powietrze robi się lepkie...
*
__________________________
* "Indianin zna los poety" 20 styczeń 2008


03-04 wrzesień 2021

piątek, 27 sierpnia 2021

W świetle

Tej jesieni palce się przeplotą,
a usta staną się jednym.
Pociąg nie zboczy z kursu,
bowiem tory prowadzą
do jasno określonej stacji.

Jak meteor rozpędzony
siłą gościnnej zielonej planety
prędzej czy później
rozpalona gęstością atmosfery
wbijesz się pomiędzy ramiona,
dając początek nowej epoce
w historii tego świata.

Zsynchronizowane zegarki
pchają mosiężne wskazówki
ku tej samej godzinie,
by w wilgotnych oczach
mogły się odbić oczy.

Jesteśmy już tak daleko,
że nic się nie wydaje.

Kolejne wersy będziemy pisać
w świetle tej samej lampy
- słowa, a nawet całe zdania
na drżącej jedwabistej skórze.

Dinozaury wymarły,
by człowiek mógł wyjść z jaskini
i z ich kości wybudować dom.


27 sierpień 2021

poniedziałek, 23 sierpnia 2021

Ocean to nie bajka

Księżniczka, rycerz i biały koń,
a potem żyli długo i szczęśliwie.

Tyle, że człowiek musi światło
rozdzierać na warstwy pierwsze,
by jak Kolumb, przez sztorm
przebić się ku nieznanemu.

Choć gołąb pocztowy cierpliwie
nosi pocałunki i gałązki oliwne,
nie widzę wyczekiwanej ziemi
- dwóch czarnych stawów
w szarozielonych kręgach.

Nie poznałem smaku owoców,
zapachu łąki falującej z wiatrem
i tektonicznego tańca - drżenia,
gdy wulkan wybudzi się ze snu.
Tylko sól i deszcz, jak łzy,
których w oczach już zabrakło.

Czterdzieści siedem lat oceanu
- syreny, smoki i morskie węże
i czego miałbym się jeszcze bać?
Lądu? Odkrywania jego gór
i wilgotnych egzotycznych dolin?


23 sierpień 2021

niedziela, 22 sierpnia 2021

nie zostawiłeś śladu na skórze

otwierasz mi dłonie kiedy słońce się dopala
- nie wiem co należy do mnie

mogę spodziewać się wszystkiego
tylko nieobecność mierzy wzrokiem

godziny coraz dłuższe
rzucają cienie

ktoś mógł

przemknąć przez myśl jak spłoszone zwierzę
gubiąc szelest

ale drzewa znają jeden język
- niemych

- nic nie zrozumiem
a nie odpowiem ci ciszo gdy jesteś tak nikła


Emilia Chmielecka - 22 sierpień 2021

sobota, 7 sierpnia 2021

Krew i kość

Teatr, scena i te głupie twarze,
takie naturalne i przyzwoite.
Kreska niemalże idealna,
tyle że do niej nie pasujemy.

Czy ktoś powiedział, że sufit
należy malować biała farbą,
a w oknach muszą być firany?

Wkurwiają mnie paznokietki
wyrzeźbione z akrylu,
permanentne makijaże
i te szczoty, co to niby rzęsy.

Wolę las oddychający życiem.

W trawie pod okiem słońca
możemy bawić się w pocałunki.

Po cholerę się upodabniać
do tego dziwnego stada bydła,
ślepo patrzącego w telewizory.

Paniusie potrzebujące internetu,
by ugotować rosół wołowy.
Poproś taką o rolady, kluski
i modrą kapustę ze skwarkami.

W dupie mam salony.

Adres znam, list napiszę piórem
i w kopercie, jak dawniej,
poproszę cię o kombinację słów.

Kawa musi być gorzka,
wino zimne i wytrawne,
a kobieta po prostu kobieca.
Dwie ręce, dwie nogi i serce
bijące nieco pod piersiami.

Wiem, że nie boisz się ognia,
gdy wokół nie ma wody.


07 sierpień 2021

środa, 4 sierpnia 2021

Kawa z cynamonem

Nad ranem, gdy ptaki śpiewają,
a księżyc zszedł ze sceny,
przy filiżance gorzkiej kawy
piszę wiersz - prosty,
z subtelną nutą cynamonu.

W oczach o kolorze wiosny
szukam swojego odbicia.

I tylko pocałunek, delikatny
niczym dotyk skrzydła motyla,
jak opadający płatek dzikiej róży.


[04] 12 sierpień 2021

wtorek, 27 lipca 2021

Tektoniczne pierdolnięcie

                                            (z dedykacją dla E. Ch.)

Nie strasz wulkanami,
bo te co najwyżej
mogą mnie wynieść z dna
nad powierzchnię oceanu.

Póki co, zapraszam cię
do zaginionego miasta.

Ostra jak brzytwa i twarda
jak szlifowany rubin
wpasujesz się idealnie
w mój niegościnny świat.

Ojciec ulepił mnie z gliny,
matka wypiekała w ogniu.
Nie boję się rys.
Mam ich zbyt wiele, bym
mógł się nimi przejmować.

Możesz być poetycką prozą,
ja pozostanę wierszem
z tytułem, treścią i puentą,
podzielony na wersy i strofy.

Wiem, że potrafisz czytać.

Wieczorem się zbuntujesz,
by nad ranem wtulić się
pomiędzy bezpieczne
kraty męskich ramion.

Nie ukryjesz pragnień,
bo emanujesz jak gwiazda
nocą nazywaną dniem.

Nic już tego nie powstrzyma.

Stół zastawiony, aperitif,
potem dwudaniowy obiad
i deser bez zbędnych kremów
i kandyzowanych owoców.

Burbon, lub wino z Bordeaux
- to nie tylko mój obraz,
na naszym wspólnym płótnie.

Maluj, nie bój się prostej,
ale i tej zakręconej kreski.

Tektoniczne pierdolnięcie
burzy proste schematy,
ale pozwala wyjść
z zapleśniałej nory,
w której się ukrywamy.

Flanelowy stół jest miły,
ale czasem będzie to
twarda niegarbowana skóra.

Wtedy zrozumiemy sens.

Teraz płyń - jestem obok,
zapamiętaj każdą z minut
jaka wyświetli się na niebie.

Kiedyś będziemy wspominać
wspólnie spędzone chwile.
Mam nadzieję, że nieźle.
Może i osobno, ale z łzą
głęboką, niemal artezyjską.

Czas jest sędzią najwyższym.

Stop. Yellowstone wstał ze snu
- przemyj oczy morską wodą.


27 lipiec 2021

sobota, 24 lipca 2021

Na flanelowym stole

Wszyscy się zmieniamy,
tasując systemy wartości,
niczym karty grubej talii.

Pragnienia można trzymać
na smyczy i w kagańcu,
ale czy nie prościej
dosypać cynamonu do kawy?

Chciałbym kąpać się z tobą,
w gęstym węgierskim winie,
całować wytrawne usta,
każdą z blizn na nagim ciele
i oczy… W całej głębokości.

Nie zatrzymam cię w dłoniach,
skrzydeł nie skaleczę,
bo lubię taką właśnie podglądać.

Nie będę też milczeć, by czas
pozamiatał czarny pieprz
rozsypany na flanelowym stole.
To nie spływ z prądem rzeki,
na to jeszcze przyjdzie pora.

23-24 lipiec 2021

Kawa z cynamonem


 

niedziela, 11 lipca 2021

Labirynt

A czegóż się bać? Rosy porannej
- słonej, po współdzielonej nocy?
A może czerwonego księżyca?
Niech się wstydzi - piernik stary.

Jutra z niewyraźnego kalendarza

można, bo to nie maszynopis
w którym czujesz się swobodnie.
Papier, pióro i atrament - czarny
jak rozszerzone źrenice, gdy...

Ale tego jeszcze nie pisaliśmy.

Wpierw zatańczmy, w deszczu
spływającym po nagich ciałach.
Zmyjmy z siebie stare blizny
- bolące ślady brudnych dłoni.

Patrzmy odważnie w oczy

głębokie, jak bezdenna studnia
skrywająca tajemnicę pragnień.
A czegóż się bać? Rosy porannej
- słonej, po współdzielonej nocy?


11 lipiec 2021

wtorek, 6 lipca 2021

Jutro

Hej. Spoglądam spod parapetu
i delikatnie pukam w twoje okno,
którym spoglądasz na ten świat.

Dziś rozdarłem moskitierę, jutro
to samo uczynię z koronkami,
które być może sam ci zafunduję.

Wróć. Nie lubię drogich fantazji.

Pójdziemy na polanę, w trawy,
pod parasol nocy, planet i gwiazd.
Wenus się zawstydzi, a Mars…

Porwie ją za horyzont widzenia.

Boisz się czegoś tak naturalnego,
zwyczajnych nocy pod ramieniem
i chrapiącego mężczyzny obok.

Boisz się również małej ballady
drżącej pomiędzy biodrami.
Dziś jest, jutro nie da tobie żyć.


06 lipiec 2021

niedziela, 4 lipca 2021

Post scriptum

Pochmurne niebo nie jest dobrą wróżbą.
Ogień w kominku zgasł, tytoń się skończył,
nawet gołąb nie przynosi nowych wieści.

Nie ma komu nakręcić starego zegara
- czas zatrzymał się równo o zachodzie.

Łzy nie nadają się do podlewania kwiatów.

Młotek, dłuto, gruby tekst na arkuszach
zimnej, dawno przyrdzewiałej blachy.

Nie jest mi dane pisać zwiewną czcionką,
malować sokiem owocowym na jedwabiu,
ani tym bardziej przepleść się w dialogu.


04 lipiec 2021

piątek, 2 lipca 2021

Czas

Możemy się bawić w słowa niedokończone,
udawać że nie ma przecinków,
a tym bardziej pustych miejsc pomiędzy.
Tam jest najwięcej nas.

To te chwile,
gdy wskazówka sekundnika się zatrzymuje.

Gdyby je złożyć,
urodzą się zdania niewypowiedzianych myśli,
ogrody kwitnących drzew
i my w ich cieniu - nadzy, bez tajemnic.

Może niech zostanie tak jak jest?

Niewinne fantazje - jak dzieci
bawiące się w dorosłość,
zanim Bóg wymyśli dla nich grzechy.

Niepozorna spacja
jest jak skórka pomarańczy w czekoladzie.

Kto pyta kucharza o przepis,
gdy można delektować się jego pomysłowością?
Jaka będzie pogoda przy kolacji,
gdy zaledwie skubniemy odrobinę śniadania?

Nie chcę cię gołej w sypialni,
nie mogąc zdejmować zmyślnych fatałaszków.

Co nieco zostawmy na potem,
gdy będziemy podziwiać wnuki i fotografie,
wtedy gdy powiesz mi,
że nie był to lekki kawałek chleba.


02 lipiec 2021

środa, 30 czerwca 2021

nikt nie powiedział że nie będzie bolało*

(smutek i zatrzymany zegar są tym samym)

kiedy świat wraca do oczu łapię powietrze
wyczuwam ręce czy wiedzą co robić

choćbym nawet była - nie jestem
choćby istniał ogień - nie parzy

(mam nadzieję że gwiazdy gasną raz

raz idziemy w ciemność by się jej przytrafić)

dłoń nie zapomni gdzie najcieplejsze jest ciało
a sen nie wyręczy
życia

w dotykaniu

__________________________
* Zainspirowane "Bursztyn i pieprz" 29 czerwiec 2021

Emilia Chmielecka - 29-30 czerwiec 2021

wtorek, 29 czerwca 2021

Bursztyn i pieprz

                                                (z dedykacją dla Emilii Chmieleckiej)

Napisz dla mnie wiersz - niedługi - słów kilka zaledwie.
Napisz scenariusz dla nas dwojga - wstęp - taki prosty,
resztę dopiszemy, każdego kolejnego upływającego dnia.

Nie tylko czytaj, ale przepleć atrament z moim piórem
niech nikt nie rozpozna, które słowo z jakiej dłoni.
Zostań, kiedy będę głęboko w kościach, płucach i krwi.

Niech patrzą - jadowite kąsające gady, komary i kleszcze

Dłonie są jak słowa, mogą się nieregularnie przeplatać,
podobnie jak oddechy - te delikatne, ale i te z samego dna
rozpalonych do czerwoności płuc, żołądka i tego co niżej.

Ognia nie możemy się bać - jest naszym ojcem i matką!

Nie chowaj się, nocami odbudujemy potracone minuty.
Wskazówki zegara pchniemy - nie wstecz, ale do przodu,
niech zgrzytają zardzewiałe tryby smarowane miodem.

Wpisz się w moje żebra i pomiędzy każdy z kręgów,
a ja wygraweruję się stalówką na pergaminowym ciele
i nikt nie powiedział, że nie będzie bolało - tak już jest.

29 czerwiec 2021

poniedziałek, 28 czerwca 2021

Squaw

Gdzie jesteś moja Ameryko? Fala wysoka, wiatr cofa
każdą pokonaną milę, każdy krok na stromej ścianie.
Gdzie jesteś Indianko z nagą mleka pełną piersią?

Głód budzi mnie w środku nie wypełnionych nocy,
echo odbija się w głowie, na języku piasek
i nawet grama smaku domowego owocowego wina.

Nocna lampka przygasła, przestała
pieśni grać.

Czytasz i zastanawiasz się jaki robak drąży umysł
piszącego ten tekst pustelnika, ile marzeń pozostało?
Jaki jest kolor jego nieba i kwiatów kwitnącego bzu?

Nie zrozumiesz krwawiących dłoni, trzymających żagle.

Pokaż się odległy kontynencie, ziemio słodyczą obfita,
po której będę mógł bezwstydnie stąpać ustami
od najwyższych wzgórz po najgłębsze wilgotne doliny.

Kolejny dzień. Słońce pozbawione już łez oczy pali,
pazurami rozdziera żebra, by raz na zawsze zabić puls.
Płynę po stromej ścianie wody, gdzie nienapisany wiersz.


28 czerwiec 2021

środa, 23 czerwca 2021

Jestem prawdą

Tej nocy duchy nie wyjdą
zwiedzać niemego miasta.
Śpią przy otwartych oknach.

Jedzą ryż i piszą bajki
w przyjaznym sobie tonie.

Alkoholowa czkawka i kac
na powitanie wschodu słońca.
Ciemne okulary nie pomogą.

Jestem prawdą, która boli,
zostanę w kościach na dłużej.

Jurto słońce sięgnie zenitu,
spadnie deszcz, będzie wiatr,
a ty i tak pozostaniesz sobą.


23 czerwiec 2021

sobota, 19 czerwca 2021

Pod wiatr

Wieczory już nie są takie same.
Wyspa zarasta i tonie,
bo nie ma komu wyprowadzić
wody z przelewającej się studni.

Ogień jeszcze płonie, ptak gra
na roztrojonym instrumencie.

Kapitan uciekł i nie stąpa
stopą po podmywanej plaży,
nie układa liści i źdźbeł trawy
na dziczejącej teraz polanie.

Nietoperze i pająki opuściły
szczeliny pomiędzy deskami
starej butwiejącej twierdzy.

Tonie, bo zdradziła marynarza
z powiewem nowego poranka.
Nocą, gdy padał słony deszcz.


19 czerwiec 2021

czwartek, 17 czerwca 2021

Umarli poeci żyją

                        (z dedykacją dla Sylwii Kanickiej)

Siostro igłą i nitką pisana,
nie zasypiaj, gdy księżyc zasłania twarz,
nie szukaj gwiazdozbiorów, płócien
nie malowanych olejną farbą,
ani tym bardziej słów niepowiedzianych.

Alchemicy wynajdują zagadki,
odkrywasz ich nic nie znaczący świat,
krew się przetacza bez dawki oddechu.
Śpisz. Dom śni. Umarli poeci żyją...

W tym wszystkim tworzysz obrazy.

Popatrz - gwiazda spada na ziemię,
rozwiane powietrze trawi niezliczony ogień.

Niebo się kotłuje zagęszczoną burzą,
ludzie się obrażają, wyzywają i nienawidzą.
Piszesz wiersz, najprostszy, jak mój
- ty atramentem, a ja węglem po nagiej skale.


17 czerwiec 2021

Akt z pazurem

Jakie to uczucie, gdy komuś piszesz scenariusze
i ostatnią nić wyjmujesz z dziurawej kieszeni?
Udajesz polanę, będąc wysuszoną pustynią,
kiedy zmysł jest tylko stalowym narzędziem
spłaty długów i budowy ogrodu dla małp.

Nie boisz się księżyca, który widział więcej
niż tylko podlewanie ognia tanim piwem,
gdy spalałaś ostatnie z moich kropel potu?
Układałem je pod murem ze starej deski.

Cyklicznie, jak upuszczanie brudnej kobiecości,
powtarzasz te same zbrodnie, w tej samej roli.

Breja ze słoika nigdy nie będzie sytym stołem,
szklanka wody wodospadem, który by to zmył,
a kwiaty zwiędną, bo nie znasz właściwych słów.
Ściany zapamiętają udawane westchnienia i troski.

Pisz. To będzie dramat, czy romantyczna tragedia?
Alfabet ma tak wiele liter, a ty ciągle na jedną nutę,
ślepo wierząc rozmagnesowanej igle kompasu.
Nie powiem ci, jak to dla mnie się nazywa.
By to pojąć, musiałabyś przetoczyć całą krew.


17 czerwiec 2021

wtorek, 15 czerwca 2021

Słów kilka starego wilka (3)

Dziś porozmawiajmy o nadziei.
To dziewica o bladej twarzy,
niezraniona ludzką bezsilnością,
most łączący dziecięce fantazje
i brutalną rzeczywistość.
To również smok skrzydlaty,
stojący na straży godności.

W tej opowieści nie znajdziesz
rycerza, wieży, ani warkocza,
po którym można się wspiąć.

Most może runąć w rozpadlinę,
panna okazać się ladacznicą,
a bestia...
Przeciwnościom losu odda cześć.

Nadzieja. Zabita rozbije litą skałę,
pod którą złożono jej proch.
Będzie skrzydłem anioła stróża,
dzbanem życiodajnego wina
i kamieniem na miękkim gruncie.

Dla jednych jest ziarnem plonu,
dla innych rwącym potokiem,
oceanem, dniem, nocą bez gwiazd.
W sercu, snach skrywanych,
w tajemnicy, w prawdzie i we łzach.

A jak na imię ma twoja nadzieja?


15 czerwiec 2021

poniedziałek, 14 czerwca 2021

Wiersz z puentą

Nie zamyka się czarodzieja
w butelce przed długą nocą
i nie otwiera wierszy
pisanych o wschodzie dnia.

Grajek zza okna, w trawie,
podchwycił wieczorną nutę
i popłynął jej nurtem,
dodając powabu cichej chwili.

Czujesz dreszcz w dolinach
na zmysłowej mapie ciała?
Jest jak chłodny wiatr
- muska i nie pozwala zasnąć.

Księżyc zamilkł, wierzba
rozpuściła długie warkocze,
by mogła swobodnie tańczyć,
a ty wijesz się z boku na bok.

Scenariusz nie ma końca,
zegar czasu nie zatrzyma,
szepty wdzierają się
pod bawełnianą zbroję.

Nie maluje się pocałunków
na jałowej, suchej ziemi.
Więc po co uchylać okna,
kiedy zaryglowane są drzwi?


14 czerwiec 2021

sobota, 12 czerwca 2021

Wiersz kryształowy

Zostań moją poranną rosą,
orientalnym kwiatem
kwitnącym na lustrze wody,
albo łąką o zapachu jaśminu.

Płótnem bez ram, które
zdobiłbym pastelową akwarelą.

Wyjdź zza gęstej chmury,
która nie pozwala istnieć nocą,
dać się podglądać
tańczącą na flanelowym tarasie.

Napisz mnie nowymi literami
w niedokończonych słowach.

Pozwól popłynąć z nurtem,
nim osiądę pomiędzy historiami
zamkniętymi raz na zawsze
na dnie starego biegu rzeki.

Niemal dotykam twoich żeber,
a nawet nie wiem gdzie jesteś.


12 czerwiec 2021

czwartek, 10 czerwca 2021

Dom na południowym wschodzie

Akty powinności, są jak miłość
wyrachowanej korporacji.
Bolą i trawią cokolwiek zasiane.

***

Nie pamiętam jak stroić struny
na jedwabnej scenie,
jak rozpinać guziki, nie raniąc.

Jak być mędrcem i terapeutą
dla łez. Zastanawiam się
czy aby prawdziwych.

Brudne blizny nie goją się
mimo upływu czasu.
Zegar odlicza znieczulenia.

Liście spadające z kalendarza
nie kończą sezonu.
Popiołu nie spłukuje deszcz.

Chwasty się tlą,
przysłaniając dymem drogę
Komary tną w środku dnia.

***

Obudź mnie panno młoda,
zapal knot oliwnej lampy
i bądź jak kubek kawy.


10 czerwiec 2021

środa, 9 czerwca 2021

Aleja Różana

Spokojnie, to tylko ptak,
ten co zawsze,
mały z czerwonym brzuszkiem.

W domku w ogrodzie
szuka garści słów,
których nigdy nie brakowało.

Teraz ty musisz mu śpiewać
o poranku, a wieczorem
opowiadać bajki z życia wzięte.

Z gałęzi najwyższej z sosen
będzie podglądać,
czy poprawnie malujesz płatki róż,

z pergoli, czy dosypałaś cukru
pod winogrona
i każdą z kolorowych porzeczek.

Zatańczy, gdy usuniesz chwasty
spod piwonii,
bo lubią ludzkie dłonie.

Zaćwierka, gdy wyścielisz gniazdo
przyjaznym duchem.
Spokojnie, to tylko mały ptak.


09 czerwiec 2021

poniedziałek, 7 czerwca 2021

Wino, mirra i czerstwy chleb

Zwykle to się zaczyna podobnie.
Spojrzenia przeplatają się w lekkiej mgle,
po omacku,
uciekając od głębszych konfrontacji,
by przypadkiem nie otworzyć książki
pełnej oczekiwań, marzeń i fantazji.

Słowa. Słów jest tak wiele, jak w potoku
po obfitej burzy.
Pomiędzy kroniki dosypuje się małe co nieco.
Afrodyzjaki są zmyślnie wkomponowane
w deser, kanapkę, a z czasem obiad.
Kłamstwa i doskonałość niecnego planu
odbiją się zgagą kilka lat później.

Ale tu i teraz nic nie ma znaczenia
- jest barwnie.
Następnie dłoń, policzek - wyprawa bez mapy.
Wierzchołek obejść subtelnie, czy odważnie
pewnym krokiem iść na szczyt stromej góry?

Wiatr muska ciepłymi pocałunkami,
słońce wywołuje ciarki - jest nienaturalnie.

Egzotyka w umiarkowanym środowisku
rozwala cały system blokad i zabezpieczeń.
Niech trwa.
Każdy oddech jest jak zapach z piekarni,
gdy głodny wracasz z drugiej zmiany.
Skórka pęka, bochenek dziko rwiesz
i pożerasz bez opamiętania,
popijając dużą ilością napływającej śliny.

Fajerwerki rozbłyskają na szarym niebie.
Jesteś w dupie,
choć magik dopisze jeszcze kilka stron
do kolejnej opowieści w marnym życiu.
Ogień z wodą nie raz się przemieszają,
dzwony zabiją, a grunt pod stopami pęknie.

Potem co najwyżej napiszesz smutny wiersz.
Czy było warto?
Czy może przesiedzieć życie w szafie,
głęboko pod stertą znoszonych starych gaci?

Siedź, a ja tymczasem płynę pod wiatr,
bez żagli, dla koloru syrenich oczu,
które wymaluję na uniesionej banderze.

07 czerwiec 2021

sobota, 5 czerwca 2021

Supermarket

Ślepy jak stary dziad z radzieckiej bajki
szukam słowa do słowa,
w którym ani Boga, matki, żony,
ani nawet mydlącej oczy kochanki.

Zostało już tylko szkło
- wierne jak tania kurwa...
*

Życie stało się wędrówką alejkami molocha.
Na niskim składzie, tym w zasięgu ręki,
znajdziesz dobrze wyćwiczony uśmiech,
na wysokim jadowite drzazgi i proch.

Nie zrozumiesz tego, ale nie ma półki
dla mięciutkiego pluszowego misia,
porcelanowych aniołków i kolorowanek.
Kartki z pozytywką nie chcą grać,
baterie już dawno się wyczerpały.

Na końcu po lewej znajdziesz dział fantazji.
Wspomnienia i sentymenty po trzy złote
- te są w promocji, pakowane po sześć.
Jest też sen na życzenie, z panną w bieliźnie,
figlarną i zakochaną. W dojrzałym zbożu.

Po głębszym romansie strasznie boli głowa.

No i linia kas - znów te fałszywe uśmiechy,
pytanie o abonament stałego klienta.
Dzień dobry, do widzenia i ciche wypierdalaj.
__________________________

* "Rosa na szkle (noce płytkie jak oceany)" 16-19 grudzień  2013

05 czerwiec 2021

czwartek, 3 czerwca 2021

Re-transmisja 2/2

 Las to nie tylko jagody, grzyby
i kojący śpiew ptaków,
ale również kleszcze i jadowite węże.
*

Nieprzycięte na czas korony drzew przysłonią
promienie słońca i blask gwiazd nocą.

Dzikości ludzkiej natury nie okiełznał nikt.
Wielobarwny ptak odfrunie z pełnej nasion dłoni
- śpiew lasu jest silniejszy niż zwykła troska.

Jakby nie pielęgnować kolorowego ogrodu,
z ziemi wypełzną robactwo, zaraza i pasożyty.
Duchy pamiętają każdą z zakopanych chwil,
z każdym słowem ich echo odbije się mocniej.

Gromy, huragan, grad i ogień strawią wszystko.

Bóg cierpliwie patrzy i nie robi zupełnie nic.
W powywracanych konarach zamieszkają jeże,
w wysokiej trawie nocą zagra świerszcz.
__________________________

* "Stara prawda" 04 sierpień 2018

03 czerwiec 2021

Re-transmisja 1/2

Targana ciągłym poczuciem zagrożenia,
przestałaś dostrzegać powab realnego stanu.

A jednak synoptycy nie przewidzieli
nagłego zwrotu frontu, burzy
i tektonicznych zmian na mapie świata.
*

Poczucie bezkarności gubi, poczucie bezsilności
mija, ustępując miejsca bezwzględnej prawdzie.

Reguł grawitacji nie określił nikt, asteroidy
czasem wyskakują z ściśle określonej orbity,
by uciec poza zasięg największych teleskopów.

Nie ma muru, który zatrzymałby myśl i słowo,
nie ma skały, której nie rozsadziły by korzenie
patrzącego w stronę słońca starego drzewa.

Uwolnione naprężenia unoszą oceany
i mkną, burząc schematy, w które się uwierzyło.

Historii świata nie namalował tylko jeden bóg,
królowe traciły głowy, imperia upadały,
biedni stawali się bogaci, a bogaci...

Tobie zostawiam klucz, tobie i twojej fantazji.

__________________________
* "Symetria milczenia" 16-18 czerwiec 2018

03 czerwiec 2021

poniedziałek, 31 maja 2021

W głodzie

a jeśli chcesz ukryć bliznę
zostaw ją na wierzchu

Emilia Chmielecka - "resztę oddaj (s)tworzeniom" - 2020

Zegar gubi najpiękniejsze ułamki snów,
śpieszy, by nie móc spamiętać
zdań, słów, przecinków, dotyku
i ciepła oddechu. Został ślad.
Czuję delikatne mrowienie na policzku.

Krople na szybach okien
są jedynym dowodem twojej obecności.
Dzień zwolnił. Toczy się jak tęga skała.

Piszę cię pokaleczonymi dłońmi,
które nocą obmywałaś wytrawnym winem.

Rany nie goją się nigdy. Niech lśnią.

Obłudni ludzie mieszają w głowie. Echo
nie pozwala iść po rozpalonych węglach.
Po lewej wczoraj, po prawej jutro,
jak jutowe żeglarskie liny.
Kolejny pierdolony dzień życia.


31 maj 2021

niedziela, 30 maja 2021

7/24

 Nie śpij księżniczko
- matko niemej modlitwy,
ugaś burzę i deszcz,
niech wyjdę spod parasola.

Ile godzin za dnia,
tyle miesięcy uciekania
przed jałowym stołem.
Ile dziur, tyle wierszy.

Nie śpij, gdy rozbieram cię
ze znoszonych łachów.
Patrz w oczy
i nie szukaj cierpkich łez.

Znali cię mędrcy pióra,
znam i ja. Kochana.
Trzymam pulsującą
w klatce pod żebrami.

Jesteś każdym słowem,
kartką i atramentem.
Naga jak surowy tekst
i jędrna jak życie poety.

Stań dumnie i odważnie.
Pozwól się dotykać,
sprośnie zlizywać wersy,
nie pomijając żadnej ze strof.

Głupi, cham i prostak
ślepo przejdą obok,
a ja uchwycę i połknę,
by wolno trawić - jak wąż.


30 maj 2021

piątek, 28 maja 2021

Słów kilka starego wilka (2)

Dziś porozmawiajmy o życiu.
To taki oddech boży,
w którym mimowolnie
musimy uczestniczyć.

Od pierwszego dnia
ktoś pisze scenariusze,
albo wkłada nas pomiędzy
kartki własnej prozy.

Czasem burza rozwieje
te wszystkie teksty w pizdu,
a piasek wytrze słowa.
Jesień pomyli się z wiosną.

Niepojętą jest natura życia.
Pióra leżą wokół, atrament rozlany,
a głupi człowiek czeka.
Niech piszą jego blady wiersz.


28 maj 2021

Epistula

Ogień w kominku zgasł.
Kładąc się spać,
szukam miejsca obok
i słowa nienapisanego.

Nawet nie wiem, gdzie
znaleźć sad pod koronkami
i owoce do zerwania
z niepryskanego drzewa.

Ziemię miękką i wilgotną
w którą można wbić nóż
i posadzić plony
na kolejne lata życia.

Nie znam imienia,
smaku, zapachu ciała,
szumu, odmiany zboża
i koloru jego kwiatów.

Nie potrafię już się unieść
tak wysoko, by wypatrzeć
ogród, z którego
moglibyśmy podziwiać słońce.

Słyszysz trzask?
To ostatnia iskra przygasa,
a ja czekam listu,
tradycyjnego, na papierze.

27-28 maj 2021

sobota, 22 maja 2021

Słów kilka starego wilka

Dziś porozmawiajmy o miłości.
To te maluczkie, czarne nutki
skrywające się pod żebrami.
Zwykle cichutko kwilą
i pozostają niezauważone.

Czasem rozsiewając się po ciele
skaczą radośnie jak pchełki.
Pomyślunek czmycha w las,
zostawiając poligon głupocie
i serii nieprzemyślanych błędów.

Bywa również i zacnie, kiedy
dobosz przyzwoicie w taraban wali
młot kowalski nie kuje zbroi,
a rolnik sumiennie szykuje ziemię
pod nowy sezon w kalendarzu.

Tak. Miłość jest skomplikowana.
Może skrycie zerkać spod parapetu,
być harfą, spadającymi gwiazdami,
ale też burzą, tornadem, gradobiciem
i tektonicznym rozpierdoleniem.

Szukając morału w tym monolog
u,
nie znajdziecie niczego, prócz
zawiniątka poplątanych myśli
nad którymi trzeba się pochylić.
Ot cały sens mojej lekkiej rozprawy.


22 maj 2021

czwartek, 20 maja 2021

Slam poetry 2021

Bajka kończy się morałem, wiersz pointą,
a rozumienie poety?
           Z końcem, dopiero się rozpoczyna.
*

Nie utopisz ognia w szklance złotej wody,
ani rosą zmyślnie napisanych łez.

Sok czule wyciskany ostatnie kilka lat
z każdego wspólnego dnia, studzony nocą,
teraz został rozlany. Grunt upił się słodyczą.
Tak. Kiedyś jeszcze wyrosną na nim kwiaty,
jednak nie dla tych samych oczu, dłoni
i nie dla tych samych stóp, by mogły tańczyć
pośród nich w zwiewnej bieliźnie,
a może nawet bezwstydnie, zupełnie nago.

Już nie muszę wierszy pisać nocą.
Słowa wlatują szczelinami niedomkniętych
skrzydeł drzwi i okien. Szepczą, podpowiadają,
a pióro samo płynie po kartce papieru.
Nie pytam co mówi wiatr, który zajął
moje miejsce w domu i nie chce wiedzieć,
jakie teksty sczytujesz z odbicia w zwierciadle.
Niech pozostaną twoim wielobarwnym sekretem.

Chłód i deszcz ustąpiły już miejsca wiośnie.

__________________________
*
 "Aide-mémoire" 18 sierpień 2018

20 maj 2021

 

sobota, 15 maja 2021

Na spękanej skale domu się nie buduje

Synowie jak tęga smycz
trzymają mnie przy życiu,
łzy każą zachować pod powieką,
bo ojciec musi być twardy
jak kurwa, która nigdy nie płacze.
*

Więc jestem jak wulkan
rozsadzający wyspę na której stoi,
by móc się ponownie wynurzyć
z dna głębokiego oceanu.

Mistrz ceremonii swoje już zrobił,
może odejść za zwyczajne słowa
Bóg zapłać, żeś dolał oliwy
do ostatniego namaszczenia
.

Nie ważne czy pióro
nosi się w skrzydłach, czy w dłoni.
Istotą jest wysokość latania
ponad ludzką pychą i bezmyślnością.

A Ty Boże zatrzymaj się w miejscu,
w którym zapomniałeś mojego imienia
i zamilcz, bo cisza najpiękniej gra.
________________________
* "Pigwa i czarny bez" 2-8 styczeń 2014
15 maj 2021

piątek, 14 maja 2021

Domek z drewna

I zatańczyły duchy na deskach
amfiteatru, który zbudowałem.
W blasku ognia rzeczywistość
wydaje się wyglądać inaczej.

***

Mogę podziwiać dzikie sady
na kieleckiej Wietrzni,
słuchać wiosennych igraszek
wróbli, sikorek i szerszeni.

Nie, nie szerszeni.

Te za bardzo się oddaliły
i pogubiły wspólne nuty.
Deszcz, wiatr i gradobicie
potargały im skrzydełka.

Stop. Żar tli nieugaszony,

Gromy i błyskawice otwierają
zamknięte okna i drzwi.
Wiatr rozwiewa wątpliwości.
Liście kwitnących drzew szepcą.

A mają o czym opowiadać.

Dzika natura pamięta tak jak jest,
a nie tak, jak widzą to zaślepieni
wszelkimi emocjami ludzie.
Mędrcy kaleczący własne stopy.

***

Duchy się rozejdą i pozamykają
w swoich kamiennych grobach,
a ogień, gdy już wszystko strawi,
to zwyczajnie zgaśnie.

13-14 maj 2021