Martwy Indianin siedzi na krawężniku,
patrzy w oczy i się śmieje,
a ja wciąż trzymam ten pierdolony świat,
mimo iż łokcie bolą i pękają kolana.
W przeciwieństwie do Jima,
nie przejąłem jego duszy
- jest raczej przypisanym aniołem stróżem.
Podobnie jak kawa - nie pozwala zasnąć.
Mógłbym się przecież nie obudzić,
a dzieci nie są jeszcze na to gotowe.
W źródle światła leży kobieta, ukrzyżowana
na MOIM marmurze, z dłońmi przybitymi słowem.*
Mimo tylu lat, wciąż w tym samym miejscu.
Bursztyn, szkło i zwierciadła,
w które nie mam już odwagi patrzeć
- obraz ten sam, okraszony tylko siwym włosem.
WIĘDNIE NAWET WODA.*
Jesienią ptaki odlatują do ciepłych krajów,
a piękną poezję przysypuje się garścią ziemi.
Z każdym rokiem tablic w bibliotece przybywa.
Już nie rozumiem czerwonoskóry bracie,
za co mógłbym ci jeszcze dziękować.
Orano mną mać czarnego złota
i orze się świętokrzyskie kamienie.
Znikają przestrzenie, w których mogłem tańczyć,
powietrze robi się lepkie...*
__________________________
* "Indianin zna los poety" 20 styczeń 2008
03-04 wrzesień 2021
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz