Teatr, scena i te głupie twarze,
takie naturalne i przyzwoite.
Kreska niemalże idealna,
tyle że do niej nie pasujemy.
Czy ktoś powiedział, że sufit
należy malować biała farbą,
a w oknach muszą być firany?
Wkurwiają mnie paznokietki
wyrzeźbione z akrylu,
permanentne makijaże
i te szczoty, co to niby rzęsy.
Wolę las oddychający życiem.
W trawie pod okiem słońca
możemy bawić się w pocałunki.
Po cholerę się upodabniać
do tego dziwnego stada bydła,
ślepo patrzącego w telewizory.
Paniusie potrzebujące internetu,
by ugotować rosół wołowy.
Poproś taką o rolady, kluski
i modrą kapustę ze skwarkami.
W dupie mam salony.
Adres znam, list napiszę piórem
i w kopercie, jak dawniej,
poproszę cię o kombinację słów.
Kawa musi być gorzka,
wino zimne i wytrawne,
a kobieta po prostu kobieca.
Dwie ręce, dwie nogi i serce
bijące nieco pod piersiami.
Wiem, że nie boisz się ognia,
gdy wokół nie ma wody.
07 sierpień 2021
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz