Jakie to uczucie, gdy komuś piszesz scenariusze
i ostatnią nić wyjmujesz z dziurawej kieszeni?
Udajesz polanę, będąc wysuszoną pustynią,
kiedy zmysł jest tylko stalowym narzędziem
spłaty długów i budowy ogrodu dla małp.
Nie boisz się księżyca, który widział więcej
niż tylko podlewanie ognia tanim piwem,
gdy spalałaś ostatnie z moich kropel potu?
Układałem je pod murem ze starej deski.
Cyklicznie, jak upuszczanie brudnej kobiecości,
powtarzasz te same zbrodnie, w tej samej roli.
Breja ze słoika nigdy nie będzie sytym stołem,
szklanka wody wodospadem, który by to zmył,
a kwiaty zwiędną, bo nie znasz właściwych słów.
Ściany zapamiętają udawane westchnienia i troski.
Pisz. To będzie dramat, czy romantyczna tragedia?
Alfabet ma tak wiele liter, a ty ciągle na jedną nutę,
ślepo wierząc rozmagnesowanej igle kompasu.
Nie powiem ci, jak to dla mnie się nazywa.
By to pojąć, musiałabyś przetoczyć całą krew.
17 czerwiec 2021
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz