czwartek, 15 listopada 2007

Relikt (recenzja)

    Mam przed sobą zbiór wierszy Marka Ciućki [Olszewskiego (przyp.aut.)] „Relikt”. Przeczytałam raz, potem drugi i mogłabym tak jeszcze wiele razy, ale najpierw postanowiłam zapisać pierwsze wrażenia.
Poezję Marka zna wiele osób. Często ukrywa się pod pseudonimami Zielony28, Chałopisarz Współczesny, czy Kloszard Kielecki, jednak jest zwolennikiem przyznawania się do siebie. Potrafi urzekać zapisanymi słowami w sposób inny, taki poprzez jego oczy i jego patrzenie. Kiedy poznałam pierwsze utwory tego poety byłam zszokowana, zaskoczona, a zarazem tak strasznie spokojna. Potem długo zastanawiałam się, dlaczego tak jest, że pełne emocji wiersze potrafią wzbudzić tyle spokoju. Dzisiaj, czytając „Relikt”, znów mam te myśli. One po prostu wracają jak bumerang.
Właściwie zapisanie w kilku zdaniach tego, co jest urzekające w utworach Ciućki
[Olszewskiego (przyp.aut.)] przede wszystkim może być bardzo krzywdzące dla samego autora, jak również dla późniejszych czytelników tego tomiku – zdaję sobie z tego całkowicie sprawę i poniosę wszelkie konsekwencję tej wypowiedzi.
Sam tytuł zbioru pojawia się w kilku wierszach. Zwróciło to moją uwagę, dlatego też zapoznałam się z szerszym znaczeniem tego słowa. Nie będę tutaj przytaczała słownikowych tłumaczeń, odniosę się tylko to jednego, a mianowicie, że jest to organizm, który przetrwał w jakichś szczególnych warunkach. Dlaczego to właśnie spojrzenie? Ponieważ całość przedstawia kolejne elementy, z którymi przyszło się zmagać peelowi. To tak, jakby Marek założył, że to co zostało z początkowego embriona nie jest tylko punktem zaznaczającym się w historii, ale jest czymś żywym, istniejącym, czymś, co można dotknąć i przekonać się, że kolejne elementy życia zbudowały całość tego organizmu. Pozwolę sobie tutaj zacytować:



Jestem własnym cieniem;
jestem słowem;
jestem historią siebie.
 

/100 wersów prywatnej paranoi/


Słowa te bardzo odbijają mi mój tok myślenia. Właściwie czytając kolejne utwory mam je jako przewodnią myśl. Zastanawiałam się wprawdzie, czy fragment jednego wiersza powinien przechodzić na kolejne, jednak zapisy w tym zbiorze są z sobą bardzo mocno związane. Po pierwsze tematyką, a po drugie siłą oddziaływania na zmysły, o której to już sile napisałam wcześniej.
Jest jednak coś, co wzbudza mój niepokój. W niektórych momentach mam wrażenie, że kolejnymi wersami kieruje mrok. Pojawiają się liczne symbole religijne, jak również antyreligijne. To daje poczucie bezsilności człowieka, konieczności podporządkowania się pewnym zjawiskom, które są tłem dla jego istnienia, a zarazem pokazuje postawę, z jednej strony odwrotną, z drugiej nawiązującą do tej z Wielkiej Improwizacji Mickiewicza.
Tam nawołanie:


Nazywam się Milijon – bo za miliony kocham i cierpię katusze


tutaj:


Chciałem być człowiekiem, a jestem każdym
- to boli



Ciućka
[Olszewski (przyp.aut.)] wielokrotnie w tekstach pokazuje, iż embrion, ponosi konsekwencje poczynań cywilizacji, ale to wcale nie oznacza, że chce by był on postrzegany ponad tą cywilizację. Wielokrotnie złapałam się na tym, że jednak doszukiwałam się typowej postawy Konrada. To jest właśnie to, co wzbudziło niepokój. Zastanawiam się, jak daleko Marek mógłby się posunąć kreując swojego bohatera. Czy jest zdolny do tego, by, pokazując wiele niedoskonałości świata, zarzucić winę za nie właśnie Bogu i czy te ciemne elementy, które są w kolejnych tekstach, powinny być głównymi? Pozostawię to pytanie bez odpowiedzi….
Wiersze Marka Ciućki
[Olszewskiego (przyp.aut.)] przepełnione są osobistymi przemyśleniami. Trudno tak naprawdę w nie wejść i wszystkie słowa, jakimi można wyrazić swoje odczucia, są tylko próbą zobrazowania sensu poezji tego autora. Mogłabym jeszcze nawiązać tutaj do postawy Jima Morrisona i jego wielu wizji, jakie miał na temat świata, do jego poezji. Dla potwierdzenia Morrison w jednym z wierszy zadaje pytanie:


Nie znam cię -
Czy chociaż nazwisko masz

/Ludzie są dziwni/



Marek nawiązuje z nim dialog:



Ciućka nie jest moim nazwiskiem,
bo ja się nie nazywam;
 

/Krótki wiersz o tym samym/


i mogłabym tak wiele powiązać elementów. Przywołać jeszcze kilka prób nawiązania dialogu. To wszystko powoduje, że mam obraz, obraz, którego nie chce poprawiać, bo on przedstawia mi jakiś świat, sposób właśnie patrzenia okiem Marka. Więc teraz wracam kolejny raz do lektury, by poszukać jego, bo:


na imię będzie miał
relikt z nasienia lirycznego
co z ust płyną mu kwiaty
 

/Relikt/

Sylwia Kanicka - 15 listopad 2007