środa, 26 grudnia 2007

Wyznania żółknącego liścia

otwieram dłoń prawą
     przeszłość boleśnie wyryła nań rysy
     w kolorach włosów południa i północy
     jędrne kształty wschodu zachodu
     a w porach pozostał pot ucieczek
     o kwaśnym posmaku zdrady

otwieram dłoń lewą
     przeszłość dlań jest niema
     zapisów papilarnych nie zmieniono
     od pierwszego pozamacicznego krzyku

linie obu dłoni pozostaną naskalnym śladem
w odkrywkowym rezerwacie biografii

obie

choć tak bardzo różne
układały kamienie tej samej drogi
w tym samym kierunku
i zawracam czasem
by móc głębiej zrozumieć
harmonię filozofii papilarnej

a kiedy milkną wiatr i promyk słońca
karmię się ciszą której było tak niewiele
którą zalewałem się syntetycznie
na brzegach morza jezior bagien
górskich stóp i leśnych krawężników

na imię mam przeszłość i przeznaczenie

i nie wstyd mi za swoje dłonie
które uniosły więcej świata
niżeli umysły moralizatorów
karmiących plebs ochłapem

nigdy nie przyjąłem srebrników
za którąkolwiek z chwil tymczasowej męskości
nigdy nie mówiłem
że jest inaczej niż jest

judasz się powiesił na drzewie
a ja na krzyżu swojej golgoty

26 grudzień 2007